Najgorętszym tematem w branży pogrzebowej już od kilkunastu miesięcy jest bez wątpienia koronawirus. dyskusje dotyczą przede wszystkim dodatkowych obowiązków wynikających z restrykcji wprowadzonych na czas pandemii. z tego powodu organizujemy więcej pogrzebów samochodowych (ostatnie pożegnanie bez wychodzenia z auta) i przechodnich. Te ostatnie to postpandemiczna nowość. ze względu na to, że w kaplicy nie może przebywać jednocześnie więcej niż 25 osób, bliscy zmarłego przechodzą obok trumny bez zatrzymywania się. ostatnio władze złagodziły restrykcje, dzięki czemu rodziny mogą żegnać zmarłych zgodnie ze swoimi życzeniami.
Wprowadzenie większej liczby obowiązków w pracy zbiegło się ze wzrostem zachorowań wśród personelu, również na COVID-19. Dodatkowo właściciele zakładów pogrzebowych woleli dmuchać na zimne – spotkanie z klientem, u którego niedługo po załatwieniu formalności wykryto koronawirusa lub który szedł na kwarantannę, skutkowało dwutygodniową przerwą dla pracownika. W przypadku personelu pracującego przy zwłokach wystarczyło podejrzenie, że mogło dojść do kontaktu z wirusem podczas transportu lub przy-
gotowywania zmarłego, i pracownik trafiał na trwającą pół miesiąca kwarantannę. w efekcie niektóre zakłady – zwłaszcza w dużych miastach – musiały odsyłać klientów z kwitkiem. Wielu balsamistów porównuje obecną pandemię z pierwszymi przypadkami AIDS w latach 80. XX wieku. zmarłych na HIV traktowano wówczas jako potencjalne źródło zakażenia i rezygnowano z balsamacji. podobnie jest dzisiaj – wiele domów pogrzebowych odmawia wykonywania zabiegu u zmarłych na CoVID-19. powodem są m.in. wątpliwości dotyczące tego, jak długo wirus jest aktywny po śmierci pacjenta. niektóre raporty mówią o nawet 27 dniach. Zdolność wirusa do replikacji zanika po 27 godzinach od zgonu, ale jest on aktywny znacznie dłużej. Gdy pojawił się HIV, już pierwsze badania wykazały, że wirus szybko ginie poza organizmem człowieka i jest wrażliwy na wahania temperatury. Zmiana nawet o kilka stopni jest dla niego zabójcza. Niska temperatura w lodówce w połączeniu ze zmianą pH po zgonie skutecznie eliminowały wirusa u zmarłego, tymczasem w przypadku COVID-19 wciąż jednoznacznie nie określono, jak długo pozostaje on aktywny. Podczas transportu i przygotowania zwłok osoby, która zmarła na koronawirusa, istnieje ryzyko zakażenia się.poruszając ciało, powodujemy ruchy przepony, co może spowodować wypchnięcie z płuc powietrza zawierającego zarazki.
W przypadku kontaktu ze zwłokami osoby zarażonej od samego początku musimy zachować szczególną ostrożność. Zapewne nieraz znaleźliśmy się w sytuacji, gdy chcieliśmy ze względów bezpieczeństwa przykryć twarz zmarłego, ale powstrzymaliśmy się z powodu jego bliskich. Mimo oczywistego poszanowania uczuć tych osób bezpieczeństwo nasze i naszych domowników oraz kolegów z pracy musi wziąć górę. Uważam, że większość ludzi zrozumie nasze postępowanie. Na szczęście wielu zmarłych trafia do zakładów ze szpitali lub innych placówek, więc ciała są zapakowane w worki. Według amerykańskiego ministerstwa pracy personel transportujący i przygotowujący zwłoki znajduje się w grupie średniego ryzyka.
Pracownikom wykonującym inne czynności niż sekcja i balsamacja ministerstwo zaleca:
Zwróćmy uwagę, że są to środki ostrożności, które balsamista stosuje na co dzień, kiedy pracuje przy zwłokach osób niezakażonych. Transport zmarłego z COVID-19 wymaga dodatkowych zabezpieczeń.aby uniknąć sytuacji, że z płuc zmarłego zacznie wydostawać się powietrze, należy przykryć jego twarz gazą lub płatami ręcznika kuchennego nasączonego środkiem dezynfekcyjnym.Ciało, łącznie z głową, należy owinąć w folię lub tkaninę a następnie umieszczamy je w worku. W ten sposób tworzymy trzy warstwy ochronne.
Bywa, że do zakładów pogrzebowych docierają skargi z domów opieki i innych instytucji w związku z tym, że pracownicy transportujący zwłoki korzystają z budzących wątpliwości środków dezynfekcyjnych, np. wybielacza. Użyty właściwie jest on z pewnością skuteczny, jednak jego silny zapach bywa drażniący. Na jeden z zakładów pogrzebowych, z którymi współpracuję, złożono skargę, że po odbiorze ciała z domu pogrzebowego w pomieszczeniach ośrodka utrzymywał się nieprzyjemny zapach wybielacza.
Wielu balsamistów skarży się na problemy związane z usuwaniem z ciał płynów i skrzepów, które często znajdują się w płucach osób zmarłych na koronawirusa. według magazynu „Lancet Biomedical Journal” u 41 zmarłych na COVID-19 wykryto rozległe uszkodzenia płuc i trwałe zniekształcenie ich struktury. Wszyscy mieli znacznie uszkodzone płuca, natomiast w 36 przypadkach (88 proc. badanych) wykryto duże ilości skrzepów w tętnicach i żyłach płucnych. Obecnie dysponujemy wieloma informacjami na temat skrzepów i udarów związanych z COVID-19. Szczególnie narażeni na ich wystąpienie są pacjenci leżący. podczas balsamacji skrzepy odrywają się, utrudniając penetrację płynów i drenaż. To duże wyzwanie podczas wykonywania zabiegu.
Inne badanie, które objęło 430 zmarłych na koronawirusa, wykazało, że 48 proc. z nich cierpiało na nadciśnienie, 44 proc. miało chorobę wieńcową, 31 proc. chorowało na cukrzycę, 22 proc. miało chroniczne choroby nerek, a 14,8 proc. było dotkniętych otyłością. widząc informacje o takich przypadłościach w akcie zgonu, od razu wiemy, że podczas zabiegu mogą pojawić się problemy z dystrybucją mieszanki. wielu pacjentów z COVID-19 cierpi jednocześnie na kilka spośród tych chorób, co tylko pogarsza sprawę. Rozmawiałem ostatnio z balsamistą, który zdradził mi, że w trudnych przypadkach stosuje mieszankę preiniekcyjną składającą się z 473 ml Rectifiantu i 946 ml środka Proflow, którą wstrzykuje i zostawia na mniej więcej 20 minut. Następnie używa odpowiedniej mieszanki balsamacyjnej, ale dodaje do niej 946 ml preparatu Proflow, żeby rozbić pozostałe skrzepy. Twierdzi, że taka procedura daje zadowalające rezultaty. W przypadku zmarłych na COVID-19 5 proc. mieszanki powinien stanowić środek dezynfekcyjny, taki jak Halt gX lub Dis-Spray.
Szczególną uwagę powinniśmy poświęcić płucom. należy je dobrze wysycić środkiem dezynfekcyjnym poprzez oddzielne wstrzykiwanie preparatów Dis-Spray, Halt gX, Halt Cavity lub innych środków o stężeniu przynajmniej 21 proc. zalecane jest wykonanie nastrzyknięcia poprzez tętnicę szyjną, ponieważ umożliwia to najłatwiejszy dostęp do płuc, oraz odprowadzenie płynów poprzez serce za pomocą węża, którego końcówkę umieszcza się bezpośrednio w otworze odpływowym, aby zminimalizować wyciek krwi. Możemy skorzystać z trokaru lub dużej strzykawki z sześciocalową igłą. Oprócz skrzepów w płucach może występować też obrzęk. niektóre doniesienia mówią o dwu-, a nawet trzykrotnie powiększonych płucach. Nie zapominajmy o dokładnej dezynfekcji przełyku. Jest on siedliskiem bakterii i śluzu, które mogą ponownie zainfekować płuca. Podkreślam jeszcze raz: zabezpieczajmy się przed skażonym powietrzem, które może wydostać się z płuc zmarłego podczas transportu lub zabiegów. przenoszenie ciała, masaż, unoszenie nóg lub ramion – to wszystko może spowodować wypchnięcie powietrza z płuc. w tchawicę i zatoki należy włożyć np. listki ręczników kuchennych nasączone środkiem dezynfekcyjnym. Zanim przystąpimy do odsysania płynów z jam ciałaoraz ichdezynfekcji, powinniśmy odkazić płuca i pozostałe wnętrzności. Do odsysania najlepszy jest zamknięty obieg z wężem odprowadzającym bezpośrednio do odpływu ściekowego, co eliminuje lub znacznie ogranicza ewentualne rozpryski. w przypadku zmarłych na CoVID-19 sprawdzą się preparaty Halt Cavity, Permacav 50 lub Dri Cav. Dodatkowym środkiem bezpieczeństwa jest ponowne odessanie płynów z jamy klatki piersiowej (po 12 godzinach) i wstrzyknięcie płynu Halt Cavity. To środek utwardzający i dezynfekujący.
Obecnie liczba zgonów z powodu koronawirusa spada, a ja mam nadzieję, że nie będziemy mieli powtórki z 2020 roku. Brak środków ochrony osobistej i składników do produkcji preparatów dezynfekcyjnych, polowanie na produkty – to wszystko sprawiało, że nie czułem się, jakbym walczył na froncie, tylko na tyłach uganiał się za zaopatrzeniem, a tymczasem zwłoki trzeba było przechowywać w ciężarówkach, które pełniły funkcję chłodni. Oby to się już nie powtórzyło, chociaż wczoraj czytałem artykuł, że mogę zarazić się COVID-19 od mojego psa…
Rory McKeown, Dodge Kanada
Tłumaczenie: Dariusz Jastrzębski