Drogeria nie pomoże

Wiele domów pogrzebowych korzysta z kosmetyków, które przynoszą rodziny zmarłych. Oczywiście bliscy nie chcą, żeby oddawać im te kosmetyki, więc z czasem zaplecze niejednego zakładu pogrzebowego przypomina bardzo dobrze zaopatrzoną drogerię. W pomieszczeniu do przygotowywania zmarłych można znaleźć wszystko: szminki, podkłady, kredki do oczu, tusze do rzęs. Jednak żaden z tych produktów nie jest w stanie dorównać kosmetykom pośmiertnym. Nie jest to kwestia tylko jakości, lecz także przeznaczenia produktu. Nie bez powodu kosmetyki pośmiertne mają bowiem inny skład.

Temperatura ciała człowieka waha się w okolicach 37°C. Jeśli nakładamy kosmetyki w domu, a nie na spacerze w upalny lub mroźny dzień, temperatura skóry, a zwłaszcza jej głębszych warstw, właśnie tyle wynosi. Inaczej ma się sprawa ze zwłokami, ponieważ przyjmują one temperaturę otoczenia. Załóżmy nawet, że nie przechowywaliśmy ciała w lodówce. Jaka temperatura panuje w pomieszczeniach? Zazwyczaj ok. 20°C i taką temperaturę będą miały zwłoki. Te 16 stopni różnicy między temperaturą ciała żywego człowieka a tkanką zmarłego stanowi ogromną różnicę przy aplikacji kosmetyków. Jeśli ciało leżało w lodówce (gdzie panuje temperatura ok. 4°C), możemy w ogóle zapomnieć o udanej kosmetyce pośmiertnej wykonanej za pomocą produktów drogeryjnych. Po pierwsze, skład kosmetyków drogeryjnych jest dostosowany do temperatury ciała wynoszącej ok. 37°C. Temperatura niższa o kilkanaście stopni znacząco zmienia sposób ich przylegania, rozsmarowywania i trwałości. Po drugie, przy ich opracowywaniu chemicy nie biorą pod uwagę wilgotności tkanki osób zmarłych. Ta zaś jest zupełnie inna niż u żywych. Po wyjęciu z lodówki zwłoki na skutek zmiany temperatury mogą pokryć się warstwą wilgoci, co utrudnia przyleganie zwykłych kosmetyków do skóry. Żywi ludzie nieustannie wydzielają wilgoć, ich skóra w naturalny sposób się natłuszcza. U zmarłych skóra nie wydziela ani wilgoci, ani tłuszczu. A zatem wymaga kosmetyków o zupełnie innym składzie. Krążąca w naszym ciele krew nadaje skórze naturalny odcień, który po śmierci znika. Kosmetyki drogeryjne mają na celu nie odtwarzanie naturalnych barw ciała, lecz wzmacnianie lub przytłumia nie istniejących. Producenci kosmetyków drogeryjnych martwią się o inne sprawy niż producenci kosmetyków pośmiertnych. Weźmy np. wysokie temperatury w lecie. Dobrej jakości kosmetyki drogeryjne świetnie sobie z nią poradzą. Wyzwanie dla ich producentów stanowi jednak zapewnienie ochrony przed rozmazywaniem się czy spływaniem, gdy ich użytkowniczka uprawia sport w upalny dzień. Producenci kosmetyków pośmiertnych borykają się z innymi kłopotami. Zamiast głowić się, jak zapobiec spływaniu kosmetyków wskutek pocenia się, martwią się, w jaki sposób przywrócić wilgoć martwej skórze. Dlatego stosowanie kosmetyków drogeryjnych u zmarłych wymaga czasami kilkukrotnej aplikacji i rzadko przynosi zadowalające efekty. Podobnie zresztą kosmetyki pośmiertne nie sprawdzają się u osób żywych. A były takie próby – nawet wśród aktorów. Dodge dostarczał do kilku teatrów pigmenty z serii Kalon. Przez krótki czas mieliśmy nawet specjalny produkt dla aktorów – Kalopaque. Niestety, chociaż aktorzy cenili różnorodność dostępnych odcieni, szybko przekonali się, że kosmetyki te nie sprawdzają się na ich skórze. Nic dziwnego. Produkty Dodge’a są przeznaczone do stosowania na ciele o temperaturze od 15 do 32°C. Stosowanie ich na skórze osoby mającej wyższą temperaturę nie przynosi dobrych efektów, podobnie jak stosowanie kosmetyków drogeryjnych na ciało o temperaturze niższej niż standardowe 36,6°C.

Kosmetyki pośmiertne różnią się od tych z drogerii jeszcze jedną właściwością – są nieprzezroczyste. Mało kto ma potrzebę używania kosmetyków drogeryjnych zupełnie kryjących. Większość z nich ma maskować niedoskonałości, ale jednocześnie przepuszczać naturalne odcienie skóry, ewentualnie je wzmacniać. W kosmetyce pośmiertnej nie chodzi o wzmacnianie czy przepuszczanie, tylko o odtwarzanie. Stąd zupełnie inny skład i nierzadko inne barwy. Zielenie, brązy, purpury, odcienie niebieskiego – wielu z nich nie znajdziecie na półkach drogerii, bo nie ma potrzeby ich stosowania, tymczasem są one bardzo przydatne w trakcie odtwarzania naturalnych kolorów ciała u osób zmarłych. Warto zatem pamiętać, że kosmetyki, które mamy na sobie wychodząc do pracy, raczej nie sprawdzą się na skórze zmarłych.

Randy Rogalsky, „Dodge Magazine”, jest związany z firmą Dodge od ponad 30 lat. To przedsiębiorca pogrzebowy i balsamista. Od 25 lat kieruje oddziałem firmy Dodge w Kanadzie.

Tłumaczenie: Dariusz Jastrzębski